Jak to możliwe, że w czasach materialnego dobrobytu i przepychu konsumpcyjnego poziom zdrowia psychicznego i dobrostanu mentalnego jest na tak niskim poziomie? Dlaczego widzimy ciągły regres w tej kwestii? Żyjemy w epoce, w której im więcej posiadamy, tym biedniejsi jesteśmy duchowo. Zagłębiamy się w otchłań pustki, z której tak trudno jest nam się wydostać. Przez ten nadmiar stajemy się wręcz więźniami, a nasze prawdziwe, pierwotne pragnienia i potrzeby są tłumione i zaniedbywane.
Tkwimy w dziurze, w której nasze życie pędzi i pędzi, przez co tracimy kontakt ze sobą i otoczeniem. Czujemy coraz większe pustki, dziury w naszej duszy. Niestety, zamiast pracować nad poprawą kontaktu z własną esencją, wypełniamy je bodźcami, zastrzykami dopaminy, od których się uzależniamy, a wspomniana dziura się powiększa. Wszystko wokół, włącznie z nami samymi, staje się nam obce i nieswoje. Czym jest ta epidemia i jaki będzie jej skutek? W którym momencie powiemy sobie "dość"? Czy możliwe jest nauczenie się bycia i obecności od nowa?
0 komentarze:
Prześlij komentarz